Tessa pochyliła się i ujęła jego dłoń, ściskając ją w swoich. Ten dotyk był niczym biały ogień płonący w jego żyłach: nie czuł jej skóry, jedynie materiał rękawiczek, lecz to nie miało znaczenia. Jak rozpaliłaś mnie, z kupki popiołu, którą byłem, wznieciłaś ogień?. Zastanawiał się kiedyś, dlaczego miłość zawsze określana była jako płonięcie: teraz pożoga w jego własnych żyłach stanowiła odpowiedź.
-Jesteś dobry, Will- powiedziała. -Nie ma nikogo, kto byłby w stanie lepiej ode mnie stwierdzić z całkowitą pewnością, jak dobry jesteś naprawdę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz